Blog
Jesienna zasiadka na Szmaragdowym Stawie
Wybór łowiska nie był przypadkowy. Szmaragdowy Staw był dla mnie bardzo łaskawy wiosną, podczas rozpoczęcia sezonu z Gangiem Karpiarzy w dniach 03-06.04.2014 r., gdzie przy odrobinie szczęścia udało mi się przechytrzyć dwie ładne ryby zamieszkujące dno tego "magicznego" zbiornika należącego do Polskiej Federacji Wędkarstwa Karpiowego.
W zasiadce towarzyszyli mi koledzy Adam, Jacek, Arek, Michał oraz Wojtek, którym na wstępie serdecznie dziękuję za mile spędzony czas i wspólne emocje, które nie opuszczały nas do samego końca wyprawy...
Naszą przygodę rozpoczęliśmy w czwartek 16.10.2014r. Pierwszy na łowisku zameldował się Jacek, łowiący na stanowisku nr 3, który przybył nad wodę ok. godz. 11:00. Chwilę później dojechała ekipa sochaczewsko-łódzka.
Arek z Michałem zaliczali swój pierwszy raz ze Szmaragdowym, tak więc dostali możliwość wyboru stanowiska, jako pierwsi. Po dłuższym namyśle wybrali stanowisko nr 1. Mnie i Adamowi przypadła dwójka.
Większość zestawów znalazła się w wodzie późnym popołudniem. Moje tradycyjnie późnym wieczorem... Część z nas "uprawiała" wywózkę z pontonu, a część trenowała rzuty, prawdopodobnie przygotowując się do startu w przyszłorocznych Mistrzostwach Polski w Wędkarstwie Karpiowym PCM 2015.
Pierwsze branie nastąpiło ok. 1:00 w nocy na jednym z moich zestawów. Ryba nie stawiała dużego oporu, więc postanowiłem holować ją z brzegu, co okazało się błędną decyzją, gdyż zaplątała się w marker "H" i po chwili spięła...
Na kolejne branie nie czekaliśmy długo. Ok. godz. 3:30 budzi nas ostry pisk sygnalizatora Adama, który wybiegając z namiotu, zapomniał... butów. Można by rzec-klasyka, gdyby nie fakt, że październikowe noce nie należą do upalnych.
Bogatsi o wcześniejsze doświadczenia, postanawiamy holować z pontonu. Ryba jest bardzo silna i nie daje za wygraną. Trzyma się dna i co chwilę zrywa do kilkudziesięciometrowych odjazdów, sprawdzając do granic wytrzymałości jakość sprzętu Adama, zgarniając przy tym mój zestaw i wplątując go w marker Michała. Na szczęście po długiej walce kapituluje i ląduje w naszym podbieraku.
Rano, podczas ważenia i krótkiej sesji zdjęciowej okazuje się, że nie jest mała! Waga pokazuje równe 15kg, czyli nowe PB Adama!
Piątek i sobota należały do Jacka, Arka i Michała, którzy do swojego karpiowego CV mogą wpisać swoje pierwsze, "szmaragdowe" karpie.
Jacek zaliczył podwójną zdobycz, łowiąc karpie o masie - 6,5 kg oraz 4 kg.
Arek - 7,7 kg, 4 kg oraz 3kg. Dodatkowo jedna ryba okazał się sprytniejsza i spięła niedaleko brzegu
Michał natomiast mógł pochwalić się dwucyfrówką-karpiem ważącym 10kg.
Kilka mniejszych, ale silnych ryb dołowił też Wojtek, który odwiedził nas w weekend. Rybki Wojtka zadbały o jego dobrą kondycję, zmuszając go do kilkusetmetrowych sprintów na swoje stanowisko.
Noc z soboty na niedzielę była zimna i... bardzo spokojna.
Nad ranem nadszedł najgorszy czas na każdej karpiowej zasiadce, czyli pakowanie sprzętu i powrót do szarej rzeczywistości.
Wszystko wskazywało na to, że zakończenie sezonu 2014 będzie dla mnie (nie pierwszą) lekcją pokory, jednak po cichu liczyłem na karpiowe c uda. W końcu podobno nadzieja umiera ostatnia...
Pożegnanie z Arkiem i Michałem, którzy jako pierwsi musieli wracać do swoich domów, przerwał pisk mojego sygnalizatora oraz odgłos plecionki "wyjeżdzającej" ze szpuli kołowrotka z prędkością i siłą rozpędzonej lokomotywy. Podnosząc wędkę do góry wiedziałem, że mam doczynienia z dużą rybą. Karp przez kilkanaście minut nie miał ochoty, aby oderwać się od dna. Z racji tego, że chłopaki zwinęli już swoje zestawy, postanowiłem dać mu się wykazać i zmęczyć, ale on miał chyba podobne zamiary w stosunku do mnie.
Chyba zrozumiał mój przekaz, bo zafundował nam darmowy rejs pontonem po wodach Szmaragdowego Stawu bez konieczności używania wioseł. Kiedy po raz pierwszy udało się podciągnąć go pod powierzchnię wody i zobaczyliśmy z kim mamy do czynienia, nie ukrywam, że zadrżały mi nogi.
Z minuty na minutę ryba słabła i po chwili Adam, sprawnym ruchem podebrał ją do podbieraka. Okrzyk radości dopełnił ten niezwykle emocjonujący dla mnie moment...
Sprawcą całego zdarzenia okazał się 16,5 kg mieszkaniec tutejszej wody, jednak mówiąc szczerze, karp
na żywo wydawał się dużo cięższy. Nie zmienia to faktu, że zadowolenie oraz wielki "banan" na twarzy nie znikał do samego końca naszej zasiadki.
Nie obeszło się też bez wiaderka zimnej wody na głowę, ufundowanej przez moich kolegów...
W końcu to nowe PB :-)
Kiedy przebierałem się w namiocie, zakładając suche ubranie, kolejna piękna melodia zagrała ponownie na moim sygnalizatorze. Z pośpiechu zarzuciłem na siebie tylko koszulkę, którą jak się później okazało założyłem na "lewą" stronę.
Po zdecydowanie krótszym, ale równie emocjonującym holu w podbieraku wylądował karp o masie ok. 4 kg.
Do końca dnia dołowiłem jeszcze 3 karpie o masie 10kg, 7kg, i 3kg.
Okazuje się, że dopóki wędki w wodzie, wszystko może się wydarzyć i nie warto się poddawać.
W końcu domeną prawdziwego mężczyzny jest to, że nie ważne jak się zaczyna, a jak się kończy...
Za rok powrót na Szmaragdowy Staw, który z miesiąca na miesiąc staje się coraz piękniejszy, a ryby
w nim są niezwykle silne i waleczne!
Z karpiowym pozdrowieniem,
Spławski Kamil