Blog
Na przełamanie pogody
Karpiowa kolebka rozwija się z każdym rokiem. Możemy pomyśleć o jakimś nowym rozwiązaniu, które przydałoby się nam nad wodą. Możemy przewidzieć, co będzie nam potrzebne na zasiadce. Możemy sprawdzić jak będzie pogoda. Niestety, jadąc na kilka dni nad wodę, nie mamy gwarancji, że czegoś nam nie braknie lub, że zapowiadana pogoda będzie sprawdzała się w 100%. Sporo osób omija szerokim łukiem momenty kiedy aura robi się ponura. Dla mnie, jako zapalonego wędkarza, pogoda jest bardzo ważnym aspektem, niestety nie mogę jej zaplanować. Już mój dziadek mawiał, że duże ryby łowi się na przełamaniu pogody. W tym roku już niejednokrotnie miałem możliwość spędzić czas na łowisku, kiedy pogoda odstraszała sporą rzeszę kolegów po kiju.
Podczas jednej z ostatnich zasiadek miałem możliwość ponownie sprawdzić oddziaływanie pogody na relację wędkarz-karp. Aura bawiła się nagłymi zmianami, raz słońce, raz deszcz, za chwilę znowu upał. Takich anomalii cyprinus nie lubi. Na taką okoliczność postanowiłem przygotować trochę drobniejszej zanęty. W taką pogodę miałem nadzieję na chociaż jeden hol. Drobniejszy krylowy pellet, orzech tygrysi i mieszanka kulek Kill Krill, Devill Krill oraz Gigantica. Taka mieszanka zalana Boosterem Gigantica oraz CSL miała za zadanie ściągnąć w obręb łowiska karpie. Sytuacja na wodzie nie dawała wiele nadziei, jednak dopóki kije w wodzie… Pierwsze kilka godzin przebiegło bez najmniejszego pika. Na wodzie nie było żadnych znaków żerowania ryb. Nie byłem tym zaskoczony, dlatego nie zmieniałem nic, nie ruszałem zestawów. Był to dobry ruch. Po przejściu frontu ryby delikatnie odżyły. Na macie zaczęły meldować się kolejne sztuki. Nie było ich nie wiadomo ile, ale 18 sztuk zagościło na macie. Los pozwolił przywitać się z klamotem, którego waga pokazała niespełna19kg. Brania były sporadyczne, ale powtarzalne dopiero od drugiej doby. Reasumując - zasiadkę mogłem zaplanować na 24h. Jest to błędny tok myślenia. Analizując sytuację, ryby po prostu nie żerowały przez kilka dni. Dopiero zmiana frontu, drastyczne ochłodzenie, dotlenienie wodostanu, zmobilizowały podwodnych rozrabiaków do skromnego pobierania pokarmu. Gdybym wcześniej nie przygotował stołówki, pewnie ryby znalazłyby karpiowe dania, dopiero po moim wyjeździe.
Wychodzę z założenia, że warto poświęcić czas na wytypowanie i zanęcenie miejscówki, aby później cieszyć się z pięknych okazów.
W końcu pogoda nam dopisze.
Z karpiowymi pozdrowieniami
Przemysław Badyniak