Blog
Zamiast maszerować - ja wolę łowić karpie
Jest to mój debiut literacki - jeśli tak można to określić, więc prosiłbym o wyrozumiałość.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć że nie mam absolutnie nic do maszerowania, ja po prostu każdą wolną chwilę wolę spędzać nad wodą.
Na wstępie kilka suchych faktów. Na zakończenie sezonu w dniach 11-13 listopad wybrałem się sam na żwirownię 11 ha, wodę prywatną. Temperatura wody przy powierzchni wahała się od 8 do 9 st.C. Wszystkie ryby zostały wyjęte z okolicy dołku 6,5-6,7 m. To co było na włosie miało sprawę drugorzędną bo brania były zarówno na kulki, pellet jak i słupek z kukurydzy z puszki podwieszonej sztuczną.
Cały dzień 11 listopad minął na rozstawianiu, sondowaniu. Pierwszy karp wylądował na macie koło godziny 23. Dopiero nad ranem przy robieniu zdjęcia okazało się że jest dwu-kolorowy. Pierwszy raz trafiła mi się taka ryba i z racji tego że została złowiona w Dzień Niepodległości została przeze mnie ochrzczona "niepodległościowym" karpiem. To był pierwszy zbieg okoliczności tego wypadu.
12 listopada nie było żadnych brań aż do zachodu słońca. Niestety oba brania w nocy zakończone spinkami. Wymieniłem haki na nowe i hol nad ranem 13 listopada zakończył się sukcesem. Na macie wylądowała pełnołuska trzynastka. Podczas holu byłem pewien że ryba wjechała w zestaw obok bo sygnalizator co chwilę dawał o sobie znać. Jednak ku mojemu zdziwieniu po wprowadzeniu ryby do podbieraka ten nadal nie dawał za wygraną. Nie było zbyt wiele czasu na decyzję, więc pierwsza ryba została w podbieraku a ja holowałem następną. Może nie było to do końca zbyt profesjonalne ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy i po chwili miałem je obie w jednym podbieraku. Pierwszy dublet w życiu i to w piątek trzynastego.
Szybka sesja, wywózka i po paru godzinach kolejna 13 w podbieraku. Niech mi ktoś powie że piątek trzynastego jest pechowy. Muszę się tam kiedyś przejechać po dwudziestym ;)
Ostatniej nocy lało cały czas i nawet się cieszę że rybki dały sobie spokój.
Wszystkie zdjęcia robiłem sobie sam i bez statywu, więc prosiłbym o wyrozumiałość, ale ubarwienie jesiennych miśków nie pozwoliło mi nie cyknąć kilku fotek.
Było to dla mnie najlepsze zakończenie sezonu jak do tej pory i każdemu życzę podobnego. Oczywiście niektórym takiego zakończenia sezonu "letniego" bo "zimowy" to już inna bajka do której przymierzam się już od dawna, ale na planach do tej pory się kończyło. Może w tym roku... jak żona pozwoli...