Blog
Odcięty od świata...
Wyprawę na ryby zaplanowałem praktycznie przed samym weekendem początkowo chciałem spędzić weekend na pontonie ale załamująca pogoda skutecznie mnie zniechęciła i w końcu usadowiłem się na brzegu.
Początkowo nie było kolorowo bo czekałem na parkingu ok. 30 min aż przejdzie burza później szybki transport pontonem na miejsce i równie szybkie rozkładanie które skończyło się bluźnierstwem bo jak się okazało zapomniałem sztyc od brollki i musiałem jechać do domu bo innego rozwiązania nie widziałem dobrze że przynajmniej miałem z kim zostawić sprzęt bo tak to chyba bym już nie wrócił nad wodę. Po powrocie szybko się rozłożyłem i wziąłem się na wywożenie zestawów, miejsca miałem już wyznaczone bo byłem tam dzień wcześniej sypnąć małe co nieco. Niestety z 3 zasypanych miejsc tylko z jednego pod zatopionym drzewem jedzonko zniknęło i tam powędrował pierwszy zestaw a na włosie zawisł The RED od AKBaits. Drugiego miejsca postanowiłem poszukać na troszkę głębszej wodzie i znalazłem ładny plac koło zatopionego krzewu i miedzy zielskiem sięgającym miejscami pod powierzchnię tam powędrował bałwanek The BLACK + Pop Up.
Na brzegu uporządkowałem graty żeby mieć wszystko pod ręką w razie w. :) i poszedłem do namiotu coś przekąsić i oczywiście otworzyć piwko bo jak to rybki i bez piwka to przecież grzech :D Czas szybko leciał i trzeba było iść spać i czekać na branie we śnie.
OK. godziny 3 rano budzi mnie mocny i szybki odjazd na REDA zanim dobiegłem do wędek oddalonych spory kawałek od namiotu ryba wyciąga bardzo dużo żyłki podnoszę kij i wyhamowuje rybę szybko wskakuje na ponton i dzida na silniku po rybę która przepłynęła przez drzewo i poszła dalej po krzakach i innych zaczepach których tam nie brakuje, wyposażony w hak do odczepiania i 10ft kije MCR1 które znacznie ułatwiają walkę z rybą i zaczepami. Mozolnie odplątując żyłkę z zaczepów aż w pewnym momencie już zdenerwowany że, za długo to trwa szarpnąłem za żyłkę która nie wytrzymała i strzeliła prawdopodobnie przetarła się o racicznicę, próbowałem jeszcze znaleźć żyłkę hakiem po drugiej stronie zaczepu ale bez skutku i tak straciłem rybę. Wracając poirytowany do brzegu rozmyślając o wszystkim tylko nie o tym o czym powinienem zaczepiłem drugi zestaw śrubą od silnika i kilkadziesiąt metrów żyłki poszło do kosza ;/
Z ponownym wiązaniem zestawów i wywożeniem zeszło mi ok. godziny później jeszcze zmrużyłem oko i zasnąłem rano zaczęło znowu padać i do 10 siedziałem i nie ruszałem się z namiotu dopiero jak przestało padać popłynąłem sprawdzić co tam słychać na zestawach z miejsca gdzie było branie wszystko leżało ale na drugiej miejscówce kulki były wyjedzone a bałwanek stał jak wryty a nie była nawet piknięcia dlatego wieczorem zmieniłem taktykę i tam też poleciał okrojony RED podczepiony pływaczkiem i oblepiony sporą ilością pasty z opakowania z kulkami Ci co używali hakówek z AKB wiedzą o czym piszę. Pod zestaw standardowo ok. 4-5 garści kulek i czekanie na branie które niestety nie nastąpiło już do samego końca nie licząc kilku pojedynczych piknięć.
Oczywiście w niedziele rano znowu się rozpadało i czekałem popijając herbatę i zagryzając ciastem do ok. 12 aż przestało na tyle żebym mógł się w miarę na sucho zwinąć i pojechać do domu na ciepły obiadek. Jak spływałem do parkingu odwiedziłem miejsca gdzie były zestawy i niestety wszystkie kulki leżały.
Na koniec warto dodać że pomimo że pogoda nie dopisała i nie udało się wyholować ryby była to bardzo miła i naprawdę spokojna zasiadka bo byłem całkowicie odcięty od rzeczywistości ponieważ oddałem telefon do serwisu na naprawę i miałem starego rupiecia który to siedział cicho i nie pikał ciągle z jakimiś powiadomieniami z Messengera, Fb czy innego Gmaila, naprawdę cisza spokój tylko ja i woda bo nawet spacerowiczów nie było bo pogoda była jaka była. Proponuję każdemu spróbować i wrócić do starych czasów gdzie nie było telefonów albo były tylko takie co dzwoniły i wysyłały SMS-y no i oczywiście grały w węża :P
Cześć pozdrawiam!