Blog
Brave Kids - w rytmach Afryki
Mało kto wie, ale ostatnie dwa miesiące przeleciały u mnie w mgnieniu oka. Postanowiłem podzielić się z Wami w wielkim skrócie wszystkim, co się u nas działo przez ten czas.
23 czerwiec
To był dzień, od którego to wszystko się zaczęło... Na Brave Kids dotarły do nas dzieciaki z Ghany, moja rodzina była jedną z kilku rodzin ich goszczących.
To był dzień, od którego to wszystko się zaczęło... Na Brave Kids dotarły do nas dzieciaki z Ghany, moja rodzina była jedną z kilku rodzin ich goszczących.
Gdy je poznaliśmy, wiedzieliśmy że w naszych domach zapanuje dezorganizacja i maksymalny chaos w dobrym słowa tego znaczeniu.
Afryka wniosła do naszych domów spontaniczną radość, a przede wszystkim pokazała nam, że trzeba się cieszyć z każdego dnia.
Przez prawie dwa miesiące w naszych domach gościły afrykańskie rytmy tańce śpiewy i nie ważne czy to godzina 20-sta, czy 24, dla nich nie miało to znaczenia.
Afryka zagościła u nas na dobre nasze jedzenie, zwyczaje, stały się bardziej Africo i powiem wam szczerze, że wcale mi to nie przeszkadzało.
Co niektórzy wzięli sobie do serca bezpieczeństwo nawet grając w Fifę na Xboxie czy ucząc się gry na bębnach, Stephan robił to w kasku i ochraniaczach.
Z racji tego, że właśnie odbywał się mundial to oczywiście kibicowaliśmy Ghanie. Ghana – Portugalia doprowadzenie do remisu przez Ghane i okrzyki radości zaległy się w całym domu.
Grupę dzieci z Ghany dostrzegła wspaniała osoba mianowicie Leszek Możdżer, zaprosił całą grupę do siebie do studia gdzie nagrali wspólnie płytę pt. Moree’s
Premiera płyty odbyła się w restauracji Vinegre di Rucola w Gdyni.
16-stego sierpnia miałem przyjemność odwiedzić kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy Sielska Woda wraz z rodziną i dzieciakami z Afryki.
Właściciel na terenie posiada kawałek wody, która na pierwszy rzut oka nie zrobiła na mnie wrażenia, ale wówczas nie przyjechałem tam moczyć kija :), lecz pomóc przygotować się dzieciakom w koncercie, który właśnie miał się odbyć się na tym obiekcie.
Pakując bębny stroje i wszystkie niezbędne rzeczy do przedstawienia - myślę sobie - mam jeszcze troszkę miejsca więc szybko pakuję kije i wszystko, co niezbędne, aby posiedzieć parę godzin nad wodą.
Gdy dotarliśmy na miejsce, przywitał nas Właściciel Pan Marian wraz ze swoją małżonką.
Dzieciaki mogli korzystać z wszystkich atrakcji dostępnych na terenie między innymi dmuchane kule, zamek, kąpielisko oraz z Tyrolki nad wodą.
W międzyczasie, gdy dzieciaki i cała rodzina korzystała na maxa z wszystkiego, co było dostępne wykorzystałem sytuacje i chciałem pokazać chłopakom z Ghany, jak się u nas łowi ryby. Nasłuchałem się od nich, jak w ocenie łowią oraz jak często mają kontakt z największym drapieżnikiem morskich wód rekinem.
Najpierw szybka instrukcja dbania o sprzęt, aby nie mieć problemów w najgorszych z możliwych momentów, czyli holu ryby, wraz z szybkim kursem zarzucania zestawów.
Mały test zapachowy pt. „co to za smaki” ze śmierdzielami nie mieli problemów.
Pokazywałem jak się robi zestawy, byli pod dużym wrażeniem ile trzeba mieć sprzętu, aby złowić tę jedną rybę. Dzieciaki z Ghany nie mieli wcześniej styczności z wędkami ani tym bardziej ze sztuką karpiowania, co ułatwiło mi zadanie, iż nie musiałem tłumaczyć, dlaczego tak, a nie inaczej montujemy kulki na włosie etc.
Wędki w wodzie pora na zapowiedziany show.
GHANA pokazała niesamowity spektakl bębny i rytmy afrykańskie niosły się po wodzie.
Pan Marian zapewnił nam i dzieciakom pełen catering dodatkowo przekazał 1000zł na ich naukę w rodzimej miejscowości Moree w Ghanie.
Przy obiedzie dowiedziałem się od właściciela jak wygląda na tej wodzie rybostan, więc powiedziałem sobie, że na pewno tutaj wrócę na kilka dni.
Afrykę, którą pokochaliśmy, która zagościła na zawsze w naszych sercach pożegnaliśmy na lotnisku w Berlinie nie obeszło się bez łez.
Potrzebowałem kilka dni, aby otrząsnąć się i wrócić do rzeczywistości i powiem Wam nie ma nic lepszego niż zasiadka karpiowa.
Nie minęły dwa tygodnie i wraz z Patrykiem pod banderą Gangu Karpiarzy wróciłem na Sielską Wodę pełen optymizmu i nadziei.
W wodzie można znaleźć podwodne konary zatopione drzewa, grążeliska a głębokość zróżnicowana jest od 0,5 do 3,5m z licznymi górkami i dołkami.
Namioty rozłożone kije przygotowane, ale gdy Polak głodny to zły więc udaliśmy się na pyszną zupę flaczki serwowaną w tym dniu.
Polak najedzony to Polak śpiący :), ale przydałoby się zestawy wywieźć więc siadamy i dyskutujemy co założymy. W pierwszej kolejności trafia na włos killer tego sezonu jeszcze nie było wody, aby jakiś karp przeszedł obojętnie przy kulkach. Na drugiego kija zakładam kulki, do których nie miałem nigdy przekonania z nadzieją, że tym razem będzie lepiej.
Patryk również zakłada swojego killera, a na drugim zestawie ląduje nowość zakupiona przed samym wyjazdem.
Zestawy w wodzie były już około 14stej niestety martwa cisza nawet pikola nic kompletnie nic.
Przychodzi wieczór, zmieniam kuleczki na nowe, mój killer zostaje przekonany, że nie ma opcji, aby ryba go olała. Patryk również zostaje przy tych samych kulkach donęcamy łowisko pelletami, kulami i kładziemy się spać.
Koło 22 drugiej słyszymy sygnalizator Patryka jest wyczekany odjazd zacina, siedzi rybka walczy i… mamy Japończyka na macie :) nie mija godzina znów na macie melduje się Japoniec .
Patryk zmienia taktykę oraz kulki, bo przecież nie przyjechał łowić kilogramowych Japońców.
Zmiana taktyki oraz kulek przynosi Patrykowi kolejne branie, potężny odjazd gdzie mało swinger nie rozbija się o blank wędki, cięcie i słyszę od Patryka co to za potwór, ryba trzyma się dna i zaczyna rozpędzać się w stronę krzaków, lekkie przytrzymanie i niestety spinka :( obstawiamy, że był to ładny Jesiotr.
W końcu mogliśmy spokojnie legnąć w swoich namiotach i delektować się ciszą i spokojem, jaki zapanował nad wodą.
Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk Patryka, Jacek JEDZIE!!!!!
Wyskakuję zacinam siedzi coś holuję zadowolony, że po 12h w końcu coś weszło w łowisko.
Czuję rybka nie duża a waleczna, Patryk podbiera i krzyczy pełno łuska hmm ryba, na którą czekałem 4 lata, tak, 4 lata nie miałem pełnej łuski na macie a mój Pb tej ryby to tylko nie całe 5kg. Cieszyłem się jak dziecko.
Koledzy nawet się śmiali, że w całym zbiorniku będzie pływał jeden golec a pozostałe to pełne łuski to i tak złowię tego golca.
Patryk ze szyderczym uśmiechem kładzie mi pełną łuskę w podbieraku na mate i co widzę jest pełna łuska, ale ona nie miała nawet 2kg!!! Czuję rozczarowanie ogromną złość i wściekłość 4 lata czekania …
Ryba trafia do wody, zestaw z powrotem kładę w tym samym miejscu co poprzednio, pod drzewkiem częściowo wchodzącym do wody na głębokości 1,2m
Ledwo zdążyłem ochłonąć i słyszę jak mój sygnalizator się rozpędza jak Lokomotywa Tuwima.
Ryba naprawdę silna mocna waleczna murowała po szybkiej, aczkolwiek walecznej walce na macie ląduje piękny karp, który pozwala lekko zrekompensować mi moją wcześniejszą pełnąłuskę.
Noc miałem ogólnie rzecz biorąc nieprzespaną do 8 rano na macie zameldowały się u mnie aż 6 karpi wszystkie połakomiły się na mojego niezawodnego killera :)
Patryk jak czekał, tak się nie doczekał karpia w pierwszą noc jego sygnałki milczały jakby w jego części nie było ryby.
Szybki przegląd przyponów oczywiście przez Patryka zmiana kulek i powrót do smaków z zeszłego sezony przyniosły mu efekty.
Zaczął mieć brania najpierw wyholował ładnego karpia, a dwie godziny później walczył już z drugą rybką.
Miejsce, które Patrykowi przypadło do gustu to trzcinowisko z zatopionymi krzakami, lecz aby się tam dostać trzeba było się troszeczkę poświęcić. Podpórki do wody i ostry kąt położenia zestawu dały mu jeszcze trzy karpie.
Więc noc należała do mnie natomiast dzień do Patryka.
Ku wielkimi krokami zbliża się druga ostatnia noc pozbawiony nadziei, że pojawi się jeszcze pełno łuska na macie. Wraz z nocą zbliżała się burza, czarne chmury szybko pojawiły się nad głowami.
Wywozimy swoje zestawy w te same miejsca.
Patryk tyle, co siada po wywózce, a już jego MX zaczyna się rozpędzać, tnie i siedzi - szybki hol, bo burza z piorunami nad naszymi głowami podnosi mu fest adrenalinę i w podbieraku melduje się kolejny mieszkaniec sielskiej wody LEMUREK :) , już tylko rzut pod trzcinki i do namiotu i niech ta nawałnica przejdzie.
Mijają dwie godziny, na macie melduje się kolejny waleczny karp, wywożę zestawy i po niespełna 30 minutach karpia na macie.
Coś czułem, że drobnica weszła w obszar nęcony i się nie myliłem przez kolejne 20 min, wyciągam dwa dorodne kilogramowe japońce, moja cierpliwość się skończyła, przecież nie będę zestawów wywoził i całą noc holował japończyki.
Zmiana kulek dwie 22m. Drugi zestaw nawet nie drgnął więc myślę sobie zmienię kulki zakładam te same smaki, na które Patryk holował przez cały słoneczny dzień.
Wiadomo było jak noc to Patryk może iść spać natomiast ja nadal walczyłem około 1 w nocy słyszę sygnalizator, który tak uparcie milczał przez te dwa dni. Zacinam siedzi i... się spina :(
Zestaw trafia do wody i kładę się spać o 3 w nocy, znów ten sam sygnalizator wybiegam zacinam i już wiem, że coś większego ryba nie daje za wygraną walczy na środku wody robi odjazd i oddala się ode mnie o kolejne metry, kilka minut zaciętej walki i karp zbliża się do podbieraka.
Patryk podbiera rybę, która sprawiła mi największą frajdę swoją walecznością, jest ciemno ja bez czołówki i słyszę od Patryka, że mały i golec hmm mały ok. ale waleczny, że golec to było prawie pewne.. Kładzie rybkę na macie i nie wierzę własnym oczom jest duża złota piękna pełna łuska, prawie się popłakałem ze szczęścia, moje rozczarowanie zmieniło się w wspaniałą euforie radości. Środek nocy więc rybka odkażona trafia do worka w oczekiwaniu na sesje zdjęciową o poranku.
Przez trzy doby złowiliśmy w sumie 21 karpi i 4 dorodne japońce :)
Niestety nie udało nam się złowić tych największych okazów dochodzących do 23kg.
Zbliżając się ku końcowi tego artykułu, chciałem osobiście podziękować Rodzinom goszczącym dzieciaki za wspólne wspieranie się i podnoszeniu się na duchu w trudnych i ciężkich chwilach.
Jagodzie i Leszkowi Możdżer za niesamowite wsparcie i zaangażowanie się w pomoc dla dzieciaków. Restauracji Vinegre di Rucola . Sielska Woda tutaj nazbierało się troszeczkę:
Pan Marian nazwany przez Ghańskie dzieci „Marian Wielkie Serce”
Pani Aleksandra za wspaniałą współpracę.
Dla całej załogi Sielskiej Wody (PS Magda G nie miałaby co u was robić, jedzenie wyśmienite)
Wszystkim, którzy nas wspierali i zawsze byli przy nas.
Wakacje zakończyły się Wielkim sukcesem czuję się spełniony jestem przekonany, że dobre uczynki nam karpiarzom będą wynagradzane właśnie takimi pięknymi rybami.
Więcej o akcji Brave Kids przeczytacie tutaj: http://www.bravekids.eu
Z Pozdrowieniami
Jacek Sojka, Gang Karpiarzy
Blogi tego użytkownika
Łowne przypony - Przypon 360 Rig - Wojciech Jedliński
2022-04-10
Łowne przypony - Slip D - Rig w otulinie - Wojciech Jedliński
2022-03-19
D Rig na miękko - Wojciech Jedliński
2022-03-02
"Blow back rig" Wojciech Jedliński Łowne przypony
2022-02-16
Przypon standardowy węzeł bez węzła Wojciech Jedliński
2022-02-02
Czy karpie widzą?
2021-03-11
Oznacz odległość i łów dokładnie!
2021-03-05
Gdzie szukać karpi wczesną wiosną?
2021-03-01