Blog
Z karpiami na dziko – Grzegorz Prucnal
Śląskie morze.
Chciałbym z wami podzielić się swoją kilkudniową wyprawą na „Dzikie Karpie”. Po ciężkim tygodniu pracy wraz z kolegą, z którym wspólnie spędzamy zasiadki, przymierzaliśmy się do nęcenia naszej dzikiej wody. Parę lat wcześniej była to nasza najlepsza woda z dzikimi karpiami i piękną przyrodą. Do obłowienia jest ponad 30 km2 lustra wody. Do tego wyjazdu przygotowaliśmy już wcześniej sprawdzony miks RH Liver&Superfish i The Liver z dodatkiem Flavoru Monster Crab. Bardzo dobry i skuteczny miks przy dłuższym nęceniu na zaporówkach.
Po pierwszych oględzinach tak dużego zbiornika nie wynikało, że pływają w naszej okolicy większe karpie. Dopiero w następnych dniach, kiedy nęcimy namierzamy przez lornetkę dość duże stado wygrzewających się ryb. Właśnie tam staramy się postawić nasze zestawy. Głębokość sięgała od 1,6m do ok. 2,2m. Dno z lekkim na mułkiem, było wyłożone samymi przysmakami. Na dwóch wytypowanych miejscach, na echosondzie pojawiły się różne „garby”, jak się okazało podczas pływania były to konary ściętych drzew. Wiosną woda nagrzewa się najszybciej w płytszych częściach zbiornika i właśnie tam szukamy karpi. Kiedy temperatura wody wzrasta, apetyt naszych miśków teź rośnie, co przekłada się to na ilość brań.
Małża to podstawowy pokarm w tej zaporówce. Dlatego dobór odpowiedniego przyponu jest dla mnie rzeczą priorytetową. Używam plecionki Kryston Quicksilver 45lbs + Kurvshank 2, aby być pewny, że żaden przypon się nie przetrze. Od kilku dni intensywnie nęcimy kulkami na bazie Miksów Roda Liver&Superfish i sporą ilością gotowanej kukurydzy. Na dwóch miejscach staramy się nie żałować, ponieważ wiem, że można spodziewać się w tej okolicy pięknych karpi i amurów.
Kulki wcześniej suszę, aby mogły wytrzymać ok 12h w wodzie. To i tak jest znakomity przysmak dla karasia i leszcza. Jeżeli ktoś lubi eksperymenty, polecam spróbować do miksu, wysuszyć i zmielić skorupki z małży znalezione przy brzegu. W ten sposób tworzymy naturalne pożywienie dla karpii.
Pierwszy zestaw idzie właśnie w lukę trzcin na 150 m i płytką wodę ok. 160 cm, gdzie wcześniej widzieliśmy wygrzewające się ryby. Stawiam zestaw i obsypuję miejscówkę, kulkami Ø 24 mm. Kulki bardzo dobrze pracują, powoli uwalniając swój aromat.
W pierwszy dzień branie nastąpiło już po kilku godzinach od wywiezienia zestawu, ale ryba dała za wygraną. Słońce nadal nagrzewało płytsze miejsca zbiornika. Donęcamy kulkami i wywozimy zestawy na głębszą wodę w odległości 183 m i 215 m od brzegu. Łowiąc blisko łączących się kanałów gdzie ryby mogły przemieszczać się w dzień w poszukiwaniu pożywienia.
Kolejne branie nastąpiło już na skrajnej lewej wędce, szybkie zacięcię i czuje jak karp idzie w jezioro. Podkręcam lekko szpulę i wreszczie udaję się nam go zatrzymać. Powoli zaczynam pompować, przy czym staram się aby ryba nie weszła w potopione drzewa i korzenie. Uważam że kluczowymi czynnikami na takich zbiornikach jest spora ilość jedzenia, nasz „Monster”, i fala która po pierwsze odpowiednio natlenia wodę, po drugie spychała do nas cieplejszą wodę w dzień i pod wieczór widać było spławy karpi w okolicy naszych zestawów. Widać, Monster Crab zaczął działać, piękny odjazd, tym razem karp zapięty klasycznie za dolną wargę. Dlatego też za każdym razem staram się aby donęcić łowisko ok. 1-2 kg kulek.
W nadchodzący dzień, brania powtórzyły się o tej samej porze na poranne wiadomości. Na macie wylądował kolejny złoty pełnołuski karp. Ryba skusiła się na Moster Craba z Pop-up Ananas.
Jeszcze ostatnie machnięcie ogona i ryba wraca w dobrej kondycji do wody. Jest to najlepszy moment dla każdego łowcy,kiedy jego zdobycz wraca do wody. Może się jeszcze kiedyś zobaczymy. Następnego dnia pogoda gwałtowanie się zmieniła, zaczęło padać i temperatura wody momentalnie się obniżyła. Kierunek wiatru zmienił się i po braniach zostało tylko wpsomnienie. Do wieczora już nic się nie wydarzyło.
Takie zbiorniki są prawdziwym wyzwaniem dla prawdziwego karpiarza. Ciękża praca którą trzeba włożyć w przygotowanie łowiska z pewnością nam to wynagrodzi w postaci niesamowitych odjazdów. Kończąc swój artukuł, zachęcam wszystkich do łowienia na „dziko”.
Pozdrawiam,
Grzegorz Prucnal, Rod Hutchinson Team Poland