Blog
Wszyscy mają rybę, mam i ja…
Rok 2016 nie rozpoczął się zgodnie z planami. Pierwsze zasiadki miały się odbyć w lutym……a mamy kwiecień. Czasami tak bywa, że obowiązki służbowe niweczą nasze wcześniejsze ustalenia.
W końcu udało się. Dzięki Przemkowi Konewce miałem przyjemność rozpocząć sezon na łowisku Szachty. Niby woda umiejscowiona przy ruchliwej drodze, ale nie dało się tego odczuć. Znalazłem tam to, czego można oczekiwać od łowiska: urokliwa woda, dobra lokalizacja, duże ryby no i oczywiście grupę ludzi, których łączy wspólna pasja.
Pierwsze wypłynięcie na wodę i już znalazłem swoje małe Rainbow. Na naszym stanowisku z lewej strony mieliśmy spory pas trzcin i żeby tam umieścić swoje zestawy musiałem „złamać” kąt ułożenia żyłki do 90°. Długa podpórka była w tym przypadku niezbędna.
Moja miejscówka była bardzo zarośnięta i dość płytka – do 1m. W przypadku, gdzie większość szukała swojej szansy na głębszych partiach wody, mój pomysł był przeanalizowany. Woda z każdym dniem się nagrzewa, więc zgodnie z prawem natury ryba powinna już wychodzić na płytszą wodę, która ma wyższą temperaturę.
Prosty zestaw zbudowany na haku Chod Rig Kordy z pva wypełnioną Stick Miksem i pojedynczym pop upem Kill Krill był moją podstawową przynętą.
Tak przygotowany zestaw w zarośniętej miejscówce nie raz mi się sprawdzał. Drugi, identyczny, zestaw umieściłem tuż za pasem wysokich glonów na głębokości 3,2m.
Ponieważ była to miejscówka na otwartej wodzie, postanowiłem ją donęcić. W tym celu wykorzystałem drobny pellet, method miks. Wszystko zalałem Boosterem Kill Krill oraz CSL Ananas. Przełamanie smaków daje większe prawdopodobieństwo na zmierzenie się z cyprinusami.
Po obowiązkach nadszedł czas na spotkanie w miłym towarzystwie, gdzie czekały niespodzianki. Zasilanie elektryczne też się znalazło. Oczekiwanie na przypieczone mięso przerwał dźwięk sygnalizatora. Miłośnik cieplejszej wody zasmakował w pikantnym Stick Miksie z „ala” francuskiej miejscówki.
Ku mojemu zdziwieniu ryba nie schroniła się w trzcinowisku tylko odeszła na otwartą wodę. Przy pierwszym dopłynięciu myślałem, że to maluch, lecz było to złudzenie. Gdy tylko ryba poczuła głęboką toń, od razu wyprostowała moje błędne myślenie. Przez ponad 10 minut nie pozwalała oderwać się od dna. Dopiero po przepłynięciu kolejnych kilkunastu metrów podpłynęła pod powierzchnię wody i za pierwszym razem udało się zapakować zdobycz do siatki podbieraka. Karp był bardzo długi, co wyjaśnia jego niespotykaną werwę walki w podwodnym świecie. Waga też była słuszna 15,5kg. Jak na pierwszą rybę sezonu na nowej wodzie, to niezłe osiągnięcie.
W nocy kolejne branie z tego samego miejsca, lecz ryba wygrywa rywalizację. Tym razem była sprytniejsza i zakręciła ósemki dookoła ostrych konarów znajdujących się w wodzie.
W ciągu dnia pada kilka mniejszych ryb na innych stanowiskach, u nas cisza.
Po południu pogoda zmienia się diametralnie. Z 14 stopni robi się 6 stopni. Zaczyna wiać i padać.
W nocy kolejne 2 brania z płytkiej i głębszej miejscówki. W przypadku płytszego miejsca podwodny konar okazał się ostoją dla mieszkańców łowiska. Z kolei branie z głębszej, otwartej wody zakończyło się zaparkowaniem karpia w podwodnych glonach. Karp miał wystarczająco dużo czasu na znalezienie schronienia. Ja obcowałem z kompanami na dalszym stanowisku J
Cieszy jednak fakt, że udało się wypracować 4 brania a piękny okaz cieszy duszę i oko. Przynęta też została dobrana prawidłowo.
Na szczęści udało się zwinąć na sucho i w bezdeszczowej aurze pożegnać znajomych i urokliwe łowisko.
Z karpiowymi pozdrowieniami
Przemysław Badyniak
Carp – World Team