Blog
Trzech młodych "Muszkieterów" w walce z pięknymi karpiami
Razem z kolegami od dawna zastanawialiśmy, gdzie wybrać się na zasiadkę. Szybko zdecydowaliśmy, że będzie to Uroczysko Karpiowe. W składzie Patryk Sikora, Michał Fołta i ja (Kacper Prochowski) przybywamy na łowisko. Stanowiska jakie mamy zarezerwowane to 30 i 31.
Spokojnie rozkładamy nasze obozowisko, w końcu mamy przed sobą 4 dni łowienia. Stawiamy markera, pod którym będziemy łowić i zanęcamy kulkami z firmy Lastia: fish mix, fruit mix, oraz mix czyli robimy tzw. szwedzki stół. U Patryka na włosie znalazły się kulki takie jak brutal fish despota oraz mleczny pop up o smaku ananasowym, brzoskwinia ośmiornica, jahoda i chilli con carne. Michał trzymał się dwóch smaków: śliwka i brutal fish despota, ja łowiłem na squid craba, brzoskwinie ośmiornice, magiczną malinę, tuńczyka i brutal fish despota, który okazał się najbardziej łowną kulką tego wyjazdu. Wszystkie kulki które wymieniłem są oczywiście firmy Lastia. W pierwszy dzień złowiliśmy kilka ryb, ale nic większego nie zameldowało się na macie.
Taki piękny zachód słońca żegna nasz pierwszy dzień zasiadki.
W drugim dniu wpadły 3 ryby +10 kg.
Dwie sztuki złowił Patryk, mi udało się przechytrzyć jedną, którą złowiłem na kulkę o smaku brzoskwini z ośmiornicą 24mm.
W ten dzień wpadło jeszcze wiele więcej ryb, ale ciężko to wszystko zapamiętać.
Dzień trzeci nie zapowiadał się zbyt ciekawie, w nocy już zaczęło mocno wiać, a do tego jeszcze deszcz. Przy takiej pogodzie nie dało się wywieźć zestawów, ponieważ ponton momentalnie zmieniał swoje położenie na wodzie. Bezradni siedzimy i patrzymy co się dzieje. Jednak dzięki pomocy doświadczonego karpiarza, udało się w końcu wywieźć wszystkie zestawy. Wędki położone, teraz tylko czekać na rybę. Jednak nie było to takie proste, ponieważ na żyłkach zwisały kłęby ''zielska'', które robiło nam ogromne „balony”. Po wyciągnięciu zestawu zobaczyłem takie coś.
Po krótkich przemyśleniach postanowiłem jedną wędkę dać punktowo z rzutu całkiem na lewą stronę stanowiska, gdyż widziałem, że w tę stronę wieje wiatr, a z wiatrem pewnie ryba.
Nie myliłem się, po dwóch godzinach czekania - branie. Na macie wylądowała druga moja sztuka +10 kg z tego wyjazdu.
Pod wieczór wiatr ustał i w końcu mogliśmy dokładnie położyć nasze zestawy w wodzie. Noc mieliśmy nie przespaną z ilości brań, co głównie zawdzięczamy kulce brutal fish despota.
Dzień czwarty, to niestety już ostatnia doba naszego wyjazdu. Cały czas mieliśmy regularne brania.
Niestety nie wpadło już nic większego na matę, bo wszystkie ryby zaparkowały w zaczepie.
Czas zasiadki dobiegł końca. Pakujemy się i jedziemy do domu. Wrócimy tu jeszcze nie raz zapolować na karpia +20. Może następnym razem się uda - kto wie.
Zasiadkę będziemy wspominać bardzo długo, ponieważ jak na razie było to najlepszy wyjazd przez tegoroczne wakacje. Miła atmosfera+brania ryb - czego chcieć więcej.
Autor: Kacper Prochowski